Lubuscy mędrcy zatrudnieni na Uniwersytecie Zielonogórskim po raz kolejny udowodnili, że nie kasują poborów oraz różnych nagród za pierdzenie w stołek czy dłubanie w nosie. W lokalnej gazetce przeczytać można, że dzięki wytężonej pracy intelektualnej lubuskiej elity uniwersyteckiej jeden z kierunków studiów zostanie wpisany na ministerialną listę kierunków dotowanych.
Bez wątpienia jest to sukces i można mówić o przełomie w relacjach UZ a Ministerstwo. Pamiętamy przecież, że jeszcze nie tak dawno każdy wniosek wysyłany z zielonogórskiej alma mater do stolicy z prośbą o dofinansowanie kierunku przepadał. Organizowało się wówczas konferencję prasową, na której informowano o tym, że UZ będzie się odwoływał, że to niesprawiedliwe, że to wina międzynarodowych sił, że to spisek itp., itd.
Tym razem nie ma potrzeby mobilizować prorektorów i rzeczników prasowych, którzy przed kamerami staraliby się wytłumaczyć dlaczego jakaś tam zawodówka z Ciechanowa zgarnia gruby szmal z ministerstwa, a studenci kierunków inżynierskich na UZ muszą obejść się smakiem. Odpowiedzialni za poprawne wypełnienie rubryczek i tabelek we wnioskach spięli pośladki i wykonali dobrą robotę. Żałować należy, że tylko jeden wniosek przeszedł. Ale to już coś.
Redakcja gratuluje rzecz jasna. Pani Jadzia także dołącza się do gratulacji i dodaje: ten prawidłowo wypełniony wniosek, to mały kroczek urzędnika, ale wielki krok w rozwoju Uniwersytetu Zielonogórskiego.
Leave a Reply