uniwersytet zielonogUrski

Szykuje się kolejne wielkie wydarzenia na Uniwersytecie Zielonogórskim. W reprezentacyjnej auli na ulicy Podgórnej, na stołach przykrytych zielonym suknem ustawiano paprotki i szklanki z paluszkami. Wszystkie te starania związane są z wizytą biskupa Adama Dyczkowskigo.

Biskup senior Dyczkowski nie przyjeżdża na UZ by zbawiać grzeszników, którzy zadłużyli zielonogórską alma mater. Nie będzie także nawracał tych, którzy wątpią w principia polityki władz UZ. Nie będzie też ekskomuniki związkowców, którzy sabotują plany boskiego rektora. Dyczkowski przybywa do Zielonej Góry po to, by odebrać przyznany mu przez tutejsze elity intelektualne tytuł doktora honoris causa. Laureat podobnie jak cała redakcja brukowca zaskoczony był decyzją Senatorów z UZ. Za co ten doktorat? Trudno powiedzieć. W lokalnej gazetce o powodach przyznania tego tytułu Dyczkowskiemu przeczytamy: „Dlaczego biskup Dyczkowski? Uczelnia obchodzi właśnie jubileusz 10-lecia istnienia. Chce przypomnieć początki województwa lubuskiego i uniwersytetu oraz wkład w ich powstanie byłego biskupa ordynariusza„

Redakcja życzy biskupowi seniorowi Dyczkowskiemu, by mu się dobrze spało z nowym dyplomikiem w pudełku z doktoratami pod tapczanem. Senatorom z UZ oraz Magnificencji życzymy by następnym razem odważyli się zaprosić naukowca światowego formatu. Zdajemy sobie sprawę, że bariera znajomości języków obcych uniemożliwia nadanie takiego tytułu Richardowi Dowkinsowi, ale z Howkingiem można zaryzykować. Gościu mówi bardzo niewyraźnie i tym można usprawiedliwić wzajemne niezrozumienie. Pani Jadzia uważa, że jeżeli powodem przyznania tytułu honoris causa ma być byle rocznica czy też chęć przypomnienia się światu, to za rok można ugościć Roberta Makłowicza. Przynajmniej będzie zabawnie i może pokażą to w telewizji.